piątek, 29 września 2023

Pistolet

W czasie jednej z takich wizyt w Sulmowie zdarzyło się, że pan Unrug w rozmowie z Ojcem wspomniał o starych legendach i duchach związanych z dawną przeszłością Sulmowa, który kiedyś wraz z sąsiednim Poniatowem należał do rodu Poniatowskich, z których jeden przywiózł sobie z Turcji dwie piękne Turczynki pochowane później na cmentarzu w Goszczanowie, parafii od Sumowa, w istniejącym dotąd grobowcu. W rozmowie pan Unrug nadmienił, że rzeczywiście czasami, wieczorem lub w nocy sam słyszy dziwne, nie dające się niczym wytłumaczyć stąpania, skrzypienia i trzaski, a czasem jakby przytłumiony wystrzał. I w tym samym momencie rzeczywiście następuje w sąsiednim gabinecie silny wystrzał z broni palnej.
Po kolacji, myszkując za pozwoleniem pana Unruga po starym obszernym Sulmowskim dworze, zobaczyłem na biurku pana Unruga duży bębenkowy rewolwer. Dla chłopca w moim wieku, miałem niecałe 17 lat, był to obiekt nadzwyczaj ciekawy. Zajrzałem do bębenka od strony wylotu kuli i nie widząc czubków pocisków, uważałem że rewolwer nie jest nabity. Teraz więc przykładam sobie lufę do skroni i zaczynam powoli naciskać spust. Chodziło mi o dreszczyk emocji i wykazanie samemu sobie, że umiem pokonać uczucie strachu, jakiego się doznaje przykładając broń do głowy. W ostatniej jednak chwili instynkt samozachowawczy zmusił mnie do skierowania lufy rewolweru w dół przed dociśnięciem spustu do końca. Nastąpił wystrzał . . . huk, ogień i dym . . . Kula przebiła ukosem blat biurka, drzazgi posypały się z podłogi i kula utkwiła w posadzce. Okazało się, że rewolwer był całkowicie nabity, tylko niewłaściwymi, krótszymi niż normalnie, nabojami, tak że kul nie było widać z przedniej strony bębenka. No i od tej pory uwierzyłem, że „nienabity” rewolwer może jednak wystrzelić.

Brak komentarzy: