Któregoś roku w Parskach uporczywiej, niż zwykle, pojawiała się w parku legendarna „Biała Dama”. W miejscu, gdzie na małej wysepce otoczonej fosą wypełnioną wodami Neru osadzony był na drewnianym palu stary, mchem porosły kamień młyński - miał kiedyś w zeszłym jeszcze wieku, zazdrosny młynarz zabić niewierną żonę.
I od tego czasu, latem, w pewnych okresach roku i to najczęściej przy nowiu księżyca pojawiała się w parku tajemnicza "Biała Dama” strasząca bielą i chrzęstem kości śmiałków, którzy odważyli się pozostać w nocy w tej części parku nad Nerem.
Którejś nocy Matka moja, nic nikomu nie mówiąc, postanowiła wyświetlić tajemnicę Białej Damy. Ubrała się na czarno, wzięła dubeltówkę wuja, nabiła grubszym śrutem i w nocy zaczaiła się w świerkach w pobliżu miejsca nawiedzanego najczęściej przez ducha. I rzeczywiście, w pewnej chwili, wśród starodrzewia ukazuje się biała postać. Chwilę stoi nieruchomo, po chwili kieruje się powoli w stronę graniczącego z parkiem sadu. Gdy zaczęła się oddalać od miejsca zasadzki matka moja krzyknęła ostro: stój ! ...bo strzelam! Duch zachwiał się, odwrócił, załomotał białymi szata¬mi i zaczął szybko się oddalać, gubiąc po srodze jakieś płachty. Gdy już duch był dość daleko Matka wymierzyła pod nogi i strzeliła dwa razy .Rozległ się okropny krzyk i duch w panicznej ucieczce rozpłynął się w ciemnościach.
I od tej pory ustała całkowicie kradzież jabłek, gruszek, moreli i śliwek w sadzie, jak i trucie psów u sadowego. W rezultacie całej eskapady Matka zyskała uznanie całej okolicy.
1 komentarz:
Ghostbuster? :)
"Who ya gonna call?"
"My mom" ;)
Prześlij komentarz