niedziela, 14 marca 2021

Mgły

 Zdarzył się również wypadek śmiertelny: za rzeką, przez pastwisko biegł chłopak z długim trzymetrowym mokrym wiosłem, od łodzi pychówki, by przedostać się na drugą stronę rzeki. Piorun uderzył roztrzaskując wiosło i zabijając chłopca na miejscu.

Na wiosnę, silniej jeszcze na jesieni, występowały w Mikołajewicach gęste mgły. Wbrew powszechnej opinii oboje z żoną bardzo lubiliśmy te mgły. Działały uspokajająco, przyciszały i tłumiły dźwięki i głosy, zasłaniały tajemniczo świat, miały swój urok. Ale najbardziej charakterystyczne były mgły nadwarckie, po zapadnięciu zmroku, przy zbliżaniu się szosą od północy, od miasteczka Dobra do Mikołajewic. Szosa biegła równolegle do biegu Warty prze dłuższy czas w odległości zaledwie od kilkudziesięciu do 200 metrów od rzeki. Już od Miłkowic począwszy (13 km od Mikołajewic) wpadało się nagle na szosie w gęsty tuman białej jak mleko nieprzenikliwej mgły. Hamowanie, pisk opon , zwolnienie szybkości, by nagle po trzech minutach znaleźć się w najczystszym, orzeźwiającym powietrzu przy świetnej widoczności. Radość jednak nie trwa długo, gdyż po nabraniu szybkości, jeszcze dwa kilometry jazdy i ogarnia nas biały opar nieprzenikliwej mgły. Po trzech minutach wolnej jazdy szosa rozjaśnia się niespodziewanie. Po zwiększeniu szybkości nowa fala mgły, dwa białe świetlne słupy reflektorów. I taka jazda trwa dalej, mijamy Jeziorsko, na przemian pasy mgły i dobrej widoczności, wreszcie Mikołajewice wolne od mgły.

To kolejne występowanie i niknięcie mgły tłumaczy się stojącymi w pobliżu, między rzeką a szosą, zabudowaniami i kolejnymi grupami wielkich drzew nadbrzeżnych, które tworzyły naturalną zasłonę zatrzymującą idące od rzeki opary. Do takiej jazdy byliśmy przyzwyczajeni; przy jeździe końmi mgła nie miała znaczenia, jadąc samochodem wiedzieliśmy gdzie i kiedy wystąpi i stosowaliśmy wyrobioną już taktykę jazdy.

Brak komentarzy: